poniedziałek, 19 marca 2018

Dobry dzień. Udało mi się minimalnie nadrobić książkowe zaległości. Prawie skończyłam pierwszą pozycję z listy... ok. 30 oczekujących. Na początek luźna i przyjemna, a jak skończę to wezmę się za cięższy kaliber. Po prostu lubię kryminały - te, w których do końca mogę obstawiać kto jest psychopatycznym mordercą. Zagadki, domysły, poszlaki, nieoczywiste i wciągające. Czy to znaczy że mam spaczony umysł? Hmmm.. Nie w tej materii ale tak, mam. O tym może innym razem. A skąd się wziął ten nadmiar czasu, który mogę poświęcić na radosne przerzucanie kartek? No, skąd? Jedno słowo. Choroba. Od piątku zdycham jak pies. Oczy łzawią, z nosa cieknie, ogólnie kich i prych. A propos kichania. Któraś z dziewczyn w pracy rzuciła kiedyś, że kichnięcie pięć razy pod rząd daje uczucie porównywalne do orgazmu. Korzystając z obecnej sytuacji sprawdziłam osobiście i ze smutkiem obalam mit. Szkoda bo chociaż byłoby przyjemnie. Będąc już przy orgazmach miałam ochotę na wieczorną rozmowę z Marcinem. Chociaż nie, gówno prawda. Miałam ochotę na wieczorne pisanie z Marcinem. Nie. Nie, nie, nie. Sprawa wygląda tak: Marcin na stałe mieszka 160 km stąd, a w dodatku nie sam tylko z Mileną (nie ślubna acz stała i oficjalna). Chciałabym z nim porozmawiać jak człowiek - face to face. Całkiem nieźle nam te rozmowy wychodzą (nawiasem mówiąc nie tylko rozmowy). Zamiast tego wymieniamy setki wiadomości w formie sms-ów albo na komunikatorze, nazywając to rozmową. No więc dziś piszę, że będę od 19:30. Przychodzi odpowiedź: "a ja mam dzisiaj wizytację teścia". Jak byłam chętna na pisanie mniej i bardziej ociekające seksem tak mi wszystko przeszło. Zamiast napalenia zostało zdziwienie i murek zbudowany z wkurwu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

          Reaktywacja. Wg trzeciej definicji Wikipedii " wznowienie funkcjonowania, powrót do dawnej działalności (np. zespołu)"....