środa, 1 sierpnia 2018

     Kilka dni temu przypadkiem miałam przyjemność poznać pewnego człowieka, który zrobił na mnie niemałe i szalenie pozytywne wrażenie. Spotkaliśmy się w pociągu do Wro. Tym razem ludzi było wyjątkowo jak mrówek - nawet biorąc poprawkę na sobotę w środku wakacji. Pan - celowo i przez szacunek nie piszę "facet", siedział sam, więc po prostu się dosiadłam korzystając w wolnego miejsca zadowolona, że nie muszę dalej szukać. Wyciągnęłam książkę ("Pionek" - z gatunku kryminału etnograficznego - jeszcze nie skończyłam, ale dobrze się czyta więc już teraz polecam) i zaczęłam czytać coraz bardziej wkręcając się w śląskie klimaty lat 80 - tych i współczesnych. Po jakimś czasie chcąc nie chcąc kątem oka zauważyłam, że Pan coś kombinuje: sprawdza działanie podnóżka, a potem tej tacki zamontowanej na oparciu każdego z foteli. Wyrwałam się na chwilę z Bytomia i podpowiedziałam mu co i jak działa. Uśmiechnął się, podziękował i od słowa do słowa zaczęliśmy rozmawiać. Właściwie, jak sam pod koniec stwierdził, to głównie on mówił, ale przyznaję, że wyjątkowo przyjemnie się go słuchało. Zaczął od opowiadania o miłości: o żonie, z którą niedawno świętowali 60. rocznicę ślubu (!!!) i o koleżance, którą zostawił tuż przed maturą dla innej, czego do dzisiaj żałuje wspominając, jak tamta ciężko to zniosła. Mówił o dzieciach - synu, który nie bardzo lubi czytać i o córce, która mieszka w Niemczech, pod granicą z Holandią. Później o wnuczkach, które tez mieszkają w Niemczech i mają już swoich synów - a jego prawnuków. I o tym, że chciałby jeszcze mieć prawnuczkę bo uwielbia dziewczynki i ciągle namawia dziewczyny do powiększenia rodziny, ale jak narazie nic z tego namawiania nie wychodzi. Trochę podpytywał też o mnie, chociaż już po krótkiej rozmowie zauważył, że jestem sama. Przez moment zastanawiałam się, po czym się zorientował. Dzięki doświadczeniu? Obserwacji? Braku obrączki na palcu? A może po spojrzeniu, kiedy opowiadał o swoim udanym małżeństwie? Tak czy owak powiedział bardzo prostą rzecz - że życzy mi dobrego mężczyzny bo wyglądam na taką, która na to zasługuje. Niby takie proste nic usłyszane od obcego, starszego człowieka, a sprawiło, że w środku zrobiło mi się ciepło. Szalenie miło i ciepło. I sama sobie życzę, żeby to co powiedział, zwyczajnie się spełniło. Pan opowiadał dalej - że jedzie na ślub swojego chrześniaka, ale sam, bo żona nie czuła się najlepiej (w tej chwili tylko czekałam, aż zapyta dokąd się wybieram i w głowie odpowiadałam: do Marcina... ). Przeszliśmy też przez tematy szkoły, literatury (oboje lubimy kryminały!) i pracy. Na koniec Pan - cały czas go tak nazywam bo nie znam jego imienia - przyznał się, że nie interesuje się za bardzo polityką i zaznaczył, że nie jest za PIS -em (mówiłam już, że to fantastyczny człowiek?), a czasami jak już coś usłyszy, to przelewa to na papier w formie wierszy. Jeden miał nawet wydrukowany ze sobą, żeby nim lekko dopiec matce przyszłego Pana Młodego, a swojej siostrze. Ja dla jasności od polityki trzymam się jak najdalej ale po przeczytaniu tego, co napisał aż zapytałam, czy mogę sobie zrobić zdjęcie. Całość była świetna! W tej chwili Pan zaskoczył mnie jeszcze raz i dostałam od Niego tę kartkę na własność. Zbliżaliśmy się do Nowego Dworu - stacji na której wysiadał. Zebrał swoje rzeczy i pożegnał się pocałunkiem w rękę. Normalnie nie przepadam za tym gestem - mierzi mnie w wykonaniu zdecydowanej części mężczyzn, natomiast tutaj to było takie dopełnienie całości. Fantastyczny człowiek, fantastyczne spotkanie... Oby więcej takich na co dzień!



1 komentarz:

  1. Wow, także uwielbiam spotykać takich ludzi. Miłych i sympatycznych, którzy są szczerzy i nic od Ciebie w zamian nie chcą. Niestety trudno ich dzisiaj spotkać :)

    OdpowiedzUsuń

          Reaktywacja. Wg trzeciej definicji Wikipedii " wznowienie funkcjonowania, powrót do dawnej działalności (np. zespołu)"....